– Pięć lat temu nikt nie dostrzegał DCT, nikt tej inicjatywie nie przyklaskiwał. Dzisiaj terminal można uznać za sukces – podkreślił Moyson i dodał, że na koniec tego roku DCT osiągnie przepustowość na poziomie 1,5 mln TEU, a docelowo – 4 mln TEU, zaś zainwestowane środki wyniosą 300 mln euro.
– Największym obecnie problemem DCT jest bark miejsca na kolejne kontenery. Możliwości przeładunkowe się wyczerpują, dlatego musimy wybudować nowy terminal – po to także, aby przyciągnąć do niego inne linie oceaniczne – mówił na spotkaniu z dziennikarzami Adam Żołnowski, dyrektor ds. strategii w DCT Gdańsk.
Jak wskazywał dyrektor w DCT Gdańsk, wśród polskich portów Gdańsk na naturalne warunki geograficzne i hydrologiczne (tor podejściowy do portu korzysta z naturalnej głębokiej rynny), aby mogły wpływać do niego największe jednostki, natomiast Gdynia ma już ograniczone możliwości zawijania większych jednostek, ponieważ jej terminale kontenerowe są usytuowane w głębi, przez co obracanie się statków wewnątrz kanału portowego jest mocno ograniczone. Zapewniał jednocześnie, że Gdańsk o klienta rywalizuje z portami niemieckimi i holenderskimi, a nie polskimi: – Naszą konkurencją są porty w Hamburgu i Rotterdamie, nie są nią porty na Bałtyku. Oczywiście w przyszłości mogą powstać głębokowodne porty na Bałtyku, ale to będzie wymagało nakładów rzędu kilka miliardów euro – powiedział dyrektor w DCT.
Znaczący wzrost przeładunków terminala zaczął się od nawiązania współpracy z największym światowym armatorem: – Bez Maersk Line sukces DCT nie miałby miejsca – przyznał Żołnowski. – Terminal, który ruszył w 2007 roku, pierwotnie zaprojektowany na przeładunek 500 tys. TEU. W zeszłym roku przeładowaliśmy prawie 900 tys. TEU, w tym roku szacujemy, że będzie to ponad 1 mln TEU. W styczniu osiągnęliśmy wynik 106 tys. TEU., w lutym około 90 tys. TEU. Jeśli utrzymamy takie tempo w ciągu całego roku, wtedy znajdziemy się w setce największych portów na świecie.